czwartek, 9 lipca 2015

Wakacyjny Lipcowy Rajd dzień 1

Aktualny zastęp:

Mila i Out and About
Ruska i Selma Drye
Esmeralda i Florencja
Ann i Californication
Agness i Barbór
Podkowa i Blackberry
Cocaine i Cocaine Passion
Elvia i Poison Deal
Caroline i Sorrel Painted Gun
Anastasia i Sad Dwarf



- Heeeejjj Mi! Ja to by, na twoim miejscu wstała, bo dziś twoja kolej karmienia koni! - rudowłosa stała nad moim łóżkiem bawiąc się moim telefonem.  Rzuciłam spojrzeniem na zegarek naprzeciwko mojego łóżka. Szósta, równo. Vicktoria wie kiedy mnie budzić. 
- No i nie wiem czy pamiętasz ale dziś przyjeżdżają na rajd... - urwała bo jej wzrok powędrował na dwie paczki żelek pod łóżkiem obok laptopa. - Milka, ja nie wiem o której zasnęłaś, ale przypominam ci, że masz spędzić cały wieczór w siodle! - tak, kochałam jak całe wakacje siedziała w stajni a do tego wstawała tak wcześnie... Wstałam z łóżka wyrywając jej mój telefon z ręki. Skierowałam się do szafy wyciągając jakieś legginsy i białą, luźną koszulkę. 
- Dziś dostaną  po 8:00 jak już się każdy zleci coby każdy koń przed wyjazdem dostał śniadanie no i potem kolację jeszcze... - powiedziałam cicho już lekko rozbudzona. 
Zeszłam z Vicką na dół, gdzie po skorzystaniu z toalety przysiadłam z resztą ekipy do dużego stołu. Znaczy się... Z resztą ekipy która miała ochotę wstać, bo połowa nawet nie wie jeszcze o naleśnikach na śniadanie. W mgnieniu oka godzina na zegarku powędrowała na 7:22. Z krzesła zerwał mnie głośny klakson który już dobrze znam. Nie, Ruska nie może spokojnie przyjść  do domu...  Ale przynajmniej pobudzi mi ludzi. 

Razem z Trevorem pomogłyśmy Rusce z Selmą, a zaraz przyjechały też Elvia z Cocaine. Selma pojadła sobie trawę a dziewczyny wyprowadziły swoje ogiery z przyczepy po czym wszyscy ruszyliśmy w stronę stajni aby wprowadzić konie do ich tymczasowych boksów. W trakcie zaplątała się też moja kuzynka Anastasia która przestawiała Sada na którym miała jechać z nami w teren. Brunetka przywitała się i poznała z dziewczynami i zaprowadziła Elvię i Effie do kuchni. Ja z Ruską postanowiłyśmy zostać, bo już po chwili na parkingu pojawiły się kolejne wozy. Tym razem to Caroline z Agness, które już wyprowadziły swoje wierzchowce z przyczep i radośnie rozmawiały idąc w naszą stronę. Poprzytulałyśmy się i po wprowadzeniu koni do stajni dla dzisiejszych rajdowców zaprowadziłam dziewczyny do naszej kuchni. Ale ja ani na chwilkę nie usiadłam, bo zerwał mnie głośny klakson Podkowy. Pomiziałam po pyszczku jej karego wałaszka i pokierowałam do stajni, bo już po chwili na podjeździe parkowała już Esmeralda z Florencją. Kocham jej hucułki. Esmeralda spokojnie zajęła sie wyprowadzaniem klaczy z przyczepy a za nami stanął już wielki wóz z Dresagio Stud. 
- Ann, ale wiesz, że wieziesz tylko jednego konia i mogłaś wziąć coś mniejszego... - powiedziałam witając się z przyjaciółką. - A tak poza tym, to jesteś ostatnia! - wykrzyczałam uradowana i pokierowałam dziewczyny do stajni a później do kuchni, gdzie każdy już czuł się jak u siebie. Caroline z Agness popijały herbatkę, Elvia z Cocaine właśnie zjadały mi cały zapas ciasteczek, a Podkowa i Esmeralda próbowały ogarnąć Ann i Ruskę, żeby jednak nie piły nic przed wyjazdem... A Ana właśnie strzeliła Face Palm obserwując całą tą sytuację, a ja? Ja modliłam się, żeby nasza kuchnia to przeżyła... DOchodząc do wniosku, że nie przekrzyczę tych wszystkich rozmów i śmiechów wzięłam do ręki patelnię i z całej siły strzeliłam w nią kilka razy chochlą. Dziewięć par oczu wpatrywało się we mnie. 
- No towarzystwo! Ruszać tyłki do stajni, bo konie muszą dostać śniadanko, potem pogadacie! - krzyknęłam a tłum wybiegł z mojej kuchni wprost do stajni. 
Trevor przygotował już dla każdego miarkę oraz wystawił na środek beczkę z owsem. Każdy po wsypaniu do boksów swoich koni odpowiedniej ilości jedzienia pomógł zmieść wysypane zboże. Cierpliwie poczekaliśmy aż nasze koniska się pożywią aby później wyprowadzić każdego na pastwisko zaraz obok stajni. Każdy koń który miał jechać w teren miał siedzieć na tym pastwisku, aby łatwo je było potem złapać. 
Kiedy zajęłyśmy się już końmi postanowiłam pomóc dziewczynom w przenoszeniu z ich samochodów rzeczy. Siodeł, czapraków itd... 

Powiem szczerze, że czas do wieczora minął nam w mgnieniu oka i chciał czy nie chciał o 17 trzeba było podnieść dupy sprzed telewizora. Pogoda nadal była wyśmienita a jak to w wakacje jasno pozostanie przez jeszcze kilka godzin. Jednak było już chłodniej niż w południe. Każdy chwycił ze stajni kolorowe uwiązy i zwartą grupką poszłyśmy po nasze konie. Kiedy zgarnęłam mojego gniadego z łąki, pokierowałam się do stajni. Tam czekała już wkurzona Podkowa ze swoim karym ... eeee ... no teraz brązowym Blackberry'm. 
- Mila, cholera powiedz mi skąd tam u ciebie błoto?!!! 
- Eeeee.... No czasem z poidła wylewa sie woda wprost na ziemię, no ale konie często się tarzają... - wtem na szczęście zawołała mnie Elvia - Eee to ten ja już lecę! - krzyknęłam i razem z Outem pognałam na drugi koniec stajni, unikając przerażającego wzroku Podkowy. Dziewczyna tylko westchnęła i wzięła się za czyszczenie swojego konia.
- Pamiętajcie aby było jak najbardziej kolorowo! Zgrajcie kolory bryczesów z kolorami czapraków! Będzie wspaniale! - pisnęłam do wszystkich przechodząc przez środek stajni. 

Każdy dość szybko ogarnął swoje rumaki i po ok. 30 minutach staliśmy wszyscy przed stajnią. Najdłużej zdecydowanie czekałyśmy na Podkowę i Blacka, ale się jej nie dziwię...
Stojąc w szeregu, każda po lewej stronie swojego rumaka wyglądałyśmy jak dzikie wróżki próbujące jeszcze bardziej rozbudzić lato. Idealny efekt! A niespodzianką były właśnie wróżkowe skrzydełka oraz malutkie czułki doczepiane do bluzek i kasków. Każda się zgodziła! Kiedy wszystkie byłyśmy już gotowe wjechałyśmy na chwilke na halę w celu rozgrzania troszkę naszych konisk oraz ułożenia zastępu. Dziewczyny według uznania kręciły wolty, ósemki i wężyki rozciągając konie. Kiedy ja z Aboutem uznaliśmy się za gotowych powoli zwoływałam zastęp. 

Pierwsza ja, w zielonym stroju, również na koniu oraz cała delikatnie posypana brokatem - oczywiście zielonym! Za mną niech pojedzie Ruska nasze konie dobrze się znają a Selma jest spokojna, więc nie będzie wariowała. Dziewczyny przyozdobione fioletowymi ubraniami i dodatkami ruszyły za nami. Niech w środku pojadą klacze, nie będę mieszała ich z ogierami. Także za Ruską ustawiła się Esmeralda z Florencją w żółtym stroju i z największymi z nas wszystkich skrzydełkami, za dziewczynami pojedzie Ann z Cali całe na pomarańczowo! Rude włosy dziewczyny idealnie współgrają z rudą maścią klaczy. Za klaczką pojedzie Agness ze swoim Barbórem w niebieskim stroju, a za nimi kolejny wałaszek Blackberry ze swoją panią w czerwonych barwach. Podkowa idealnie przypilnuje tyły. Za nie wstawiłam Cocaine i Elvię obie w barwach różu jako 'Dobre Wróżki', no może ich ogiery szczęśliwe nie były ale dziewczyny cieszyły się jak głupie.  Całość przymykać miały moja kuzynka na Sadzie oraz Caroline na Sorrelu obie  w czarnych strojach z natapirowanymi włosami jako 'Złe Czarownice'. Prezentowaliśmy się naprawdę zjawiskowo! 
Upewniłam się czy wszystko gra i z bananami na ustach ruszyliśmy przed siebie. Trevor już wcześniej otworzył nam na całą szerokość bramę tak aby cały zastęp mógł wyjechać poza teren stadniny. 

Wszystko szło szybko i sprawnie kiedy stępem przemierzaliśmy piaszczystą drogę prowadzącą do stadniny. Szum rzeki w dole kilka razy dekoncentrował konie, jednak po kilku minutach przyzwyczaiły się do kolejnego dziwnego dźwięku. Będąc z przodu często odwracałam się do tyłu aby sprawdzić jak sytuacja, lub po prostu porozmawiać z Ruską. Te wszystkie skrzydełka i brokat mieniący się w słońcu! To było takie słodkie i idealne! Przejeżdżając przez most zaczęły się pierwsze głośniejsze rozmowy. Chcąc czy nie, musiałam je w pewnej minucie uciszyć, bo przed nami pierwsza 'straszna' przeszkoda - bardzo stromy i wysoki wjazd pod górkę. 
- Dziewczyny uważajcie i pozwólcie koniom działać. Poluźnijcie im wodze i pozwólcie podejść w ich tempie, jednak trzymajcie je na kontakcie. - oznajmiłam i ruszyłam z Aboutem szybciej aby dziewczyny porobiły między sobą większe odstępy. Konie muszą się rozpędzić aby podejść pod górkę. About, który tę drogę pokonywał dość często, już wyćwiczoną taktyką wdrapał się na górkę. Zaraz obok mnie pojawiła się cała i zdrowa Selma z Rus na grzbiecie. Ruska w pokręconych włosach i wróżkowym, fioletowym stroju wyglądała tak uroczo! Hucułek z Anarki sprytnie i szybko pokonał górkę i zadowolona Esmeralda pogłaskała ją po szyi. Californication bała się podejść pod górkę, jakoś nie miała odwagi i nie potrafiła znaleźć swojego sposobu. Dlatego Podkowa ją wyprzedziła, a Black ze spokojem wszedł pod górę. Cali podpatrzyła wałaszka i spokojnie znalazła się już koło nas. Zaraz za nią wepchał się Sorrel Painted Gun dla którego górka nie była straszna. Szybko wskoczył też ogier Effie, a na dole został tylko Sad i Deal. Ogier kopnął wałacha a ten jak oparzony odskoczył w bok i pognał na drogę powrotną do stajni. Na szczęście Ana szybko go opanowała i zaraz już całą grupką staliśmy na polu. Znów ustawiłyśmy poprzedni zastęp i ruszyłyśmy w stronę lasu. Około 21 miałyśmy znaleźć się na postoju i przespać choć troszkę. Tymczasem było coś koło 19 więc jeszcze dobre dwie godziny terenu przed nami. Nasze konie już się chyba zaakceptowały, bo żadnych strasznych rzeczy nie wyczyniały. Już po kilku minutach ciszy wśród dziewczyn z samego tyłu dało się słyszeć wesołe nucenie różowych wróżek. 
- Zaśpiewajmy wszyscy razem! - krzyknęła Agness obluzowując wodze Barbórowi. Reszta dziewczyn jej zawtórowała i już zaraz Elvia i cocaine zaczęły wprowadzać nas na swoją piosenkę, którą każdy już znał. 
- "Słooooooooooooońce nad stadninąąąą w koooooońską grzywęęę chooooowa twarz!" - chórem zaczęliśmy śpiewać znaną końską piosenkę. - " Konie, dumne konie, Zasłuchane w szumy traw. Lekkie i swobodne, Jak na czystym niebie ptak. Kiedy tak patrzę - Do biegu się rwą. Chciałbym uciec stąd, Chciałbym gnać za swą tęsknotą" - po refrenie nagle każdy skończył a ja uznałam, że wjechaliśmy już na drogę, gdzie możemy zacząć kłus. Tym bardziej, że nasze konie były pełne energii. 
- Kłusem moje panie! - krzyknęłam na sam koniec zastępu i pogoniłam wałacha do szybszego chodu. Out radośnie machnął głową i przyśpieszył. 

Wszystkie już radośnie kłusowałyśmy kawał drogi. Emocje powoli odchodziły z naszych rumaków. Wszystko szło dobrze dopóki ogiery nie zaczęły się nudzić. Posion Deal zaczął podgryzać zadek Cocaine Passion, a ten kopnął go tak, że Quarter odskoczył w tył wpychając się na konia Caroline. Sorrel cofając się wpadł na Sada a kucyk zaczął walić barany. Anastasia, która nie spędzała  każdego wolnego dnia w siodle nie trzymała się tak dobrze, więc nogi wypadły jej ze strzemion. Dziewczyna przechyliła się na bok  i trzymała sie tylko szyi kuca. Sad na szczęście stanął w bezpiecznej odległości od innych koni i dziewczyna mogła się podciągnąć. Elvia i Cocaine sprawdziły już czy ich koniom nic się nie stało, pomogła im Esmeralda a ja i Podkowa pomogłyśmy Anastasi się ogarnąć. Na szczęście nic się nie stało. 
- Podkowa pojedziesz pomiędzy końmi dziewczyn, może Black jakoś ich ogarnie. - powiedziałam i po unormowaniu zastępu ruszyliśmy dalej. 

Ruska zaproponowała wyciągnięcie nóg ze strzemion, więc ten kto czuł się pewnie tak właśnie zrobił. Tyły były strasznie napięte przez zaistniałą sytuację, a mało tego Ann i Agness zaczęły jęczeć, że są głodne. Dziewczyny, których konie nie sprawiały problemów domagały się galopu, ale postanowiłam, że dopiero na łące przy postoju spróbujemy szybszego chodu. Na razie przeszłyśmy do kłusa, jednak długo nie jechałyśmy tym chodem, ponieważ na naszej drodze stanęła droga zmasakrowana błotem. 
- Idźcie bokiem, coby się zbytnio nie upaćkać, wiadomo że konie różnie reagują na takie niespodzianki. - powiedziałam wykręcając na tyły, bo ogiery znów się dziwnie zachowywały dekoncentrując przy tym Blackberry'ego. Podjechałam do dziewczyn aby ogiery wzięły przykład ze spokojnego Abouta, tym samym mianując Ruskę przewodnikiem. Konie szły w równych odległościach, jednak tylną część zastępu zatrzymał Barbór który stanął wąchając rozjeżdżoną ziemię. Na szczęście koń jest posłuszny więc po mocniejszej łydce dogonił pierwszą część zastępu. Po przeszkodzie krzyknęłam do Ruski aby przeszła do kłusa. Po kawałku stwierdziłam, że konie już się zmęczyły i przejechałam na początek. Po kilkunastu minutach przed naszymi oczyma ukazała się czysta, niebieska rzeczka. Było już po dwudziestej, słońce prawej już zaszło. Barbór wesoło postawił uszy widząc strumień. 

Powoli wprowadziłyśmy konie do rzeki. Californication żwawo wskoczyła do wody, próbując się kłaść. Ann jednak odpowiednio zareagowała i klacz podskoczyła do przodu. Florencja i Sad byli najmniejszymi konikami, więc woda sięgała im wyżej niż reszcie koni. Selma Drye zaczęła co minutkę rżeć doprowadzając każdą z nas do nieogarniętego śmiechu. 
Już zmierzchało, kiedy dojechałyśmy na piękną łąkę. W oddali słychać już było szum nie tylko rzeki. To wodospad. Odpuściłam już sobie dzisiaj galop widząc zainteresowanie w oczach dziewczyn na tę piękną łąkę. Coraz szybciej robiło się strasznie ciemno. Zabrałam dziewczyny na specjalnie odgrodzone od reszty łąki pastwisko. Podekscytowane dziewczyny w mgnieniu oka rozebrały swoje konie i wypuściły na pastwisko. Musiałyśmy jeszcze przejść kawałek ścieżką do wyznaczonego miejsca. Ścieżka prowadziła idealnie koło Wodospadu Śmiałości. 
- Jejku, Milka co to za cudowne miejsce? - pierwsza odezwała się Esmeralda przekrzykując cykanie świerszczy.
- Polana Nadziei moje drogie. Sama rzadko tutaj bywam, ale za każdym razem zapiera mi dech w piersi. - westchnęłam i pokierowałam je dalej, gdzie słychać już było skwierczenie ognia. 
Ruska nieśmiało odchyliła gałęzie drzew aby wstąpić na duży, porośnięty trawą mniejszą niż na Polanie teren. Dziewczyny z otwartymi buziami podeszły do ławek obok kilkumetrowego ogniska. 
- Dzień pierwszy uważam za udany! - pisnęłam radośnie i wzięłam się za rozdzielanie kijków. 
- Mila, a będziemy gdzieś spać? - zapytała Caroline. 
- A nie widzisz tych namiotów? - pokiwałam głową za ognisko. No fakt serio nie było ich widać. Na twarze dziewczyn wstąpił jeszcze większy uśmiech. 
Siedzieliśmy przy tym ognisku jakoś do 1-2. Dobrze, że do morza mamy nie daleko więc z samego rana wyruszać nie musimy. Zjadłyśmy cały zapas kiełbasek i pianek a później udałyśmy się do namiotów, które przez jeszcze dobrą godzinkę były jak żywe. 

***

Pierwsza część tak późno, ale czekałam aby była ta ładna pogoda, aby lipiec się dobrze rozpoczął [bo to lipcowy teren! :D] no i troszkę się rozpisałam co mi zajęło więcej czasu :P Postaram się aby druga część pojawiła się szybciej... W sobotę wyjeżdżam, ale zabieram ze sobą laptopa więc może w trakcie podróży uda mi się coś napisać :) Wyjeżdżam na dwa tygodnie, jakoś będę, będę coś robiła tylko mniej, bo będę miała mniej czasu. Myślę, że pierwsza część wam się podoba i miło zaskoczyła :)