!!!UWAGA!!!
W pierwszej części występuje tylko kilka osób. Spokojnie, to dopiero początek każdy wystąpi :]
LISTA LUDU
Rozdział pierwszy:
***
Spontaniczny wieczorek u Milki trwał w najlepsze. Cała banda wirtualek beztrosko oblegała ławeczki dookoła wielkiego ogniska. Piekliśmy kiełbaski i pianki. Wtem okazało się, ze zabrakło ogórków, które Portugalka wpierniczała jak najęta. Razem z Port i Maj chciałyśmy szybko skoczyć po te ogórki ale zaraz za nami się przypałętały - najpierw chłopy a potem jeszcze Ruska, ciągnąca za sobą Pietro, a do tego jeszcze Elvia i Zafira. Reszta myślała, ze przenosimy impreze do piwnicy więc szła za nami. Ja z Portugalką, Ruską i Jankiem szliśmy z przodu. A! Zapomniałam! Tak, Janek :D Pzedstawię go moze :) Jan Dąbrowski, kazdy moze mówić mu Jasiu, Janek czy jak tak chcecie. Przyjechał na pomorze więc dobra 'kolezanka' dała mu nocleg, no nie? :D Dobra, wracamy. Idąc do piwnicy nasza zgraja była juz nieźle wstawiona Bo w końcu alkoholu u nas na stajni nigdy nie brakuje.
- O matko, jaką wielką masz tę piwnicę - mruknął ktoś z tłumu.
Przdzieraliźmy się przez pajęczyny, ostroznie stąpialiśmy po porządnie zakurzonej, betonowej podłodze... Milka miała latarkę i było to jedyne źródło światła, bo wszystkie zarówki zwisające na kabelkach z sufitu juz dawno się spaliły.
- Co to jest? - zapytała Effie, badawczo macając coś na końcu ogromnego, ciemnego i w cholere przerazającego pomieszczenia.
Mila poświeciła, a wszyscy wstrzymali oddech.
Przed nami stała wielka machina, cała w kurzu, bardzo stara i bardzo dziwna. Powtykano w nią mnóstwo kabli i kabelków, były takze przerózne kolorowe przyciski, guziki, kontrolki, wajchy i wichaksrty. Elvia przetarła dłonią przednią część, gdzie znajdowała się malutka metalowa tabliczka.
Wymieniliśmy wystraszone spojrzenia. Ta maszyna była niebezpieczna!
Była w cholere niebiezpieczna, jednak w naszym tłumie znalazł się pewien kozak który musiał pokazać wszystkim, ze on to się niczego nie boi. Wstrzymałam oddech patrząc się jak Delicja przyciska przerózne przyciski na maszynie. Shailara która była chyba najtrzeźwiejrza odciągnęła ją z wielką siłą jednak chyba było juz za późno....
Maszyna zaczęła wydawać z siebie dziwne dźwięki przy okazji dymiąc. Męska część wybiegła przed dziewczyny aby je osłonić jednak uciekli oni po kilku minutach. Przed naszymi oczami mieniły się rózne kolory niektórych wprawiające w zachwyt a innych w otępienie. Nagle maszyna przestała huczeć. Na małym ekranie pojawiły się dziwne litery których nikt nie potrafił odczytać. Zaraz po tym kazdy przysłonił swoją twarz rękoma unikając razącego, jasnego światła. Tylko pojedyncze osoby mogły dostrzec galaretkowaty, fioletowy portal który z siłą nas przyciągał, az w końcu wylądowaliśmy w środku niego.
✧✧✧
Remmeliene obudziła się z potwornym bólem głowy, chociaż poprzedniego wieczoru wcale nie imprezowała tak bardzo. Czuła się wyjątkowo dziwnie, jakby właśnie wyszła z jakieś lunaparkowej atrakcji rzucającej ludźmi z góry na dół.
- Co my wczoraj robiliśmy? - zapytał Pietro, rozmasowują twarz dłońmi. - Mam wrażenie, że wypluła mnie wielka kałamarnica...- jęknął.
- Nie pamiętam... Która godzina?
Zerknął na elektroniczny zegarek na szafce nocnej, a potem przytulił się do niej.
- Piętnasta.
- Co?!
Jak oparzona wyskoczyła z łóżka, zakładając długi sweter wiszący na fotelu. Już dawno nauczył się, że pytanie jej o cokolwiek nie ma większego sensu, kiedy jest czymś przejęta, więc zmuszony był do cierpliwego czekania aż sama się wyjaśni.
- Mieliśmy iść do „Wściekłego Wróbla”! - krzyknęła z łazienki. - Anna mówiła o nowym zleceniu, nie pamiętasz?!
Pietro głęboko się zastanowił. Po chwili zadumy przytaknął jej, ale mimo wszystko nie czuł na sobie presji czasu. Nie musiał, przecież potrafił poruszać się z prędkością światła.
Piętnaście minut później weszli już do ciemnego, zadymionego lokalu w Hell's Kitchen w Nowym Jorku. Śmierdziało tu tanim piwem i jeszcze tańszym, sosnowym odświeżaczem powietrza. Przy stolikach siedziało kilkoro dżentelmenów o niemal muzealnej aparycji, a dwóch młodszych szlifowało swoje umiejętności przy stole do bilarda. Nad barem paliły się halogenowe lampki, oświetlając na złoto pułki z rozmaitymi alkoholami i krzątającą się przy nich rudowłosą dziewczynę.
Anna, podobnie jak oni sami, była mutantką. Potrafiła kontrolować pogodę, jednak większą władze zapewniała jej praca w barze, który powszechnie znany był jako miejsce zawierania umów między zabójcami na zlecenia, a ich pracodawcami lub pośrednikami.
Miała ognisto rude, długie loki, która tego popołudnia związała w niechlujny kok. Równie dużą uwagę zwrócić należało na jej kolorowe tatuaże pokrywające obydwie ręce i ramiona. Na jej twarzy znaleźć można było niemałą ilość kolczyków, przekłuła sobie nos, brwi i usta.
Wycierała właśnie umyte kufle, żując gumę, kiedy zauważyła przybyłych.
- Już myślałam, że odpuściliście – mrugnęła do nich jednym okiem i odłożyła robotę, gdy usiedli przy barze. Nachyliła się.
- To nie byle jaki cel- szepnęła. - I nie byle jaki zleceniodawca...
Pietro i Remy wymienili spojrzenia.
- Co dokładnie masz na myśli?
- Majestatyczny Rycerz ze Wschodu...- szepnęła jeszcze ciszej, ale wszystkie rozmowy w barze nagle ucichły zdradzając, że obecni pilnie podsłuchują.
Anna powiodła po nich niezadowolonym spojrzeniem i gestem kazała swoim rozmówcą iść za nią. Zaprowadziła ich na zaplecze do pokoju socjalnego.
W malutkim pomieszczeniu wyposażonym jedynie w wysłużoną kanapę, regał z telewizorem i stół, na którym walały się puste opakowania po słodyczach, wylegiwał się Patric. Brunet zamrugał oczami, a potem leniwie podniósł się do pozycji siedzącej i ziewnął.
- Idź na bar, Starfish – powiedziała Anna, zakładając ręce na biodra.
Każdy znał Starfisha, ale nie każdy znał Patrica. To zarówno wada jak i zaleta posiadania pseudonimu. Chłopak również działał w branży i chociaż był stosunkowo nowy, zdążył już trochę osiągnąć i jego sława urosła już do całkiem zadowalającej. Mimo to nie nadawał się do tego zlecenia. Nie ze swoją mocą. Skóra Starfisha stawała się różowa na życzenie właściciela, a wówczas wydzielała silnie trującą substancję. Ktokolwiek go wtedy dotknął – umierał w męczarniach w ciągu kilku minut.
- Zmusisz mnie, cukiereczku? - uśmiechnął się do niej, a zaraz potem przesłał całusa.
- Już! Dorośli muszą porozmawiać. Chodzi o TĘ robotę.
Chłopak nagle spoważniał. Wstał i na odchodne czule pocałował Annę, po czym powędrował na salę, by zająć się klientelą.
- Siadajcie – powiedziała, zamykając drzwi.
Spełnili jej prośbę, coraz bardziej zaintrygowani.
- Jak już wspominałam chodzi o Majestatycznego Rycerza ze Wschodu....
- Mamy go zabić? - zapytała zszokowana Remmeliene.
- Pff! No coś ty!
Remy uspokoiła się.
- To zlecenie od niego.
Po raz kolejny wymienili spojrzenia. Coraz ciekawiej...
- Dlaczego sam się tym nie zajmie?
- Ma dużo pracy... Sami wiecie, że japońska mafia panoszy się na jego terenie i trzeba zrobić z tym porządek. Gang Kevina próbuje wykorzystać jego słabość.
Pietro parsknął śmiechem.
- Majestatyczny Rycerz ze Wschodu ma jakąś słabość?
- Okazuje się, że jest bardzo przywiązany do swojego giermka – Nicka.
- Hmm, no dobrze... Więc kto w takim razie jest celem? - zapytała Remy.
- Właścicielka Portek Oil... - powiedziała i z satysfakcją uśmiechnęła się, widząc ich miny.
Owa właścicielka nazywana była z reguły po prostu Port. Oficjalnie nosiła imię Portolina Portugalis , jednak wszyscy wiedzieli, że jest to fałszywa tożsamość. Wielu starało się już odkryć jej prawdziwe dane, ale jeszcze nikomu się nie udało.
Całe zamieszanie wokół postaci tej młodej kobiety polegało na tym, iż była ona zła. Zła w sposób czysto piekielny. Nie liczyła się z nikim i z niczym. Ludzkie życie nie miało dla niej żadnego znaczenia. Swoje naftowe imperium zbudowała na kłamstwie i cierpieniu postronnych, niewinnych osób. Mimo to wielu darzyło ją dziwnym rodzajem szacunku.
- Chyba się przesłyszałam?...
- Majestatyczny Rycerz ze Wschodu płaci osiem milionów dolarów.
Remy przez chwilę tępo wpatrywała się w telewizor, gdzie nadawano program o trzecim już w tym roku rozstaniu dziedziczki fortuny – Pameli i gwiazdy Hollywood – Davida. W końcu gwałtownie zamrugała kilka razy i popatrzyła na Pietra.
- To nasza szansa życia!
----
Leniwie uniosła powieki, automatycznie je przymykając z powodu światła oślepiającego jej oczy. Zrezygnowała z walki ze słońcem i przeciągając się na łóżku obróciła się na drugą stronę. Wtuliła swoją bladą twarz w klatkę piersiową chłopaka, zakrywajac się blond lokami. Po przeleżeniu kilkunastu minut, delikatny dotyk, odkrywający jej twarz z włosów szybko ją przebudził. Milandres poderwała się na równe nogi, jednak szybko opadając na łóżko. Jan jednak nie męczył się ze wstawaniem. Leżał na łóżku i niespokojnie prewracał oczyma po pomieszczeniu.
- Ja wale, ratujcie mój łeb! - wrzasnęła blondynka wymachując dziwacznie rękoma. Wzrok chłopaka na chwilę przestał błądzić po pokoju i zatrzymał się na dziewczynie.
- I co się tak gapisz? - prychnęła, pukając palcem w głowę. Jasiek tylko uśmiechnął się łobuzersko i starał się wstać z łóżka. Opadł na szafkę, a Mila nie mogła wtedy opanować śmiechu. Brunet zaczął nerwowo przeszukiwać komody, szafę nawet pod łóżko zajrzał! Jak się później okazało szukał butelek po alkoholu, a nawet nieproszonych gości po imprezie. Ale była jakaś impreza?! Najwyraźniej tak gruba, że oboje nic nie pamiętali... W Chorwacji dzień trwał w najlepsze, kiedy do Milandres dotarło, że na 15 byli umówieni do pałacu głównego na pogadankę z ludem! Szybko narzuciła na siebie limonkową sukienkę i zadzwoniła po ochronę.
- Przykro mi Pani, jednak dla waszego bezpieczeństwa musicie zostać w zamku i go nie opuszczać. - jeden z ochroniarzy klęknął na kolano, zakładając rękę na piersi. Dziewczyna niewiele rozumiejąc zawołała swojego męża.
- Janie, przykro mi to mówić, ale kraj jest zagrożony. Musimy was chronić. - chłopak automatycznie przytulił do siebie przerażoną Milkę. Musieli działać, wysłać na kraj najlepsze wojska, aby tylko przewidzieć każdy ruch mafii.
-
Japońskie Kasyno. Godzina 15:05.
Kolejny klient uszkodził stół przegrywając. W tempie natychmiastowym został wyrzucony za drzwi. Współczuję facetowi. Z tłustymi, łysymi gnojkami nikt nie wygra.
- Kevin, musimy pogadać. - do stołu podeszła Cocaine z zaczerwienionymi oczami i nosem. Cholera, pewnie znowu firmowy towar....
Młoda dziewczyna ubrana w czerwoną, lateksową sukienkę, która odkrywała jej pośladki wprowadziła szefa do przytulnego pokoiku. Sadzając szefa na miękkim fotelu zarzuciła włosy na jedno ramię. Obydwoje wiedzieli, że sa w 'związkach', ale to mafia. Tu wolno wszystko.
- Ich wojska już obstawione... - wumruczała mu do ucha. - wiesz... Potrzebna nam twoja tajna broń.. - powiedziała ponętnie, koniuszkiem języka dotykając płatka jego ucha. - Rubella...
Nie lubił fatygować w misje swojej dziewczyny. Po tym imieniu zrzucił ze swoich kolan dziewczynę z niemiłym wyrazem twarzy. Splunął w jej stronę. Wyszedł trzaskając drzwiami.
***
abc - Mila
abc - Ruska
Wiedziałam! Wiedziałam, że Portka czyha na życie moje i mego giermka! Jeszcze robi interesy za moimi plecami!!!
OdpowiedzUsuńLaski! TO. JEST. GENIALNE. Czekam na więcej! :D
Odezwijcie się do mnie na gg w wolnej chwili: 8847109- mam dla Was propozycję na przyszłość! :D
~M.
BO TY MI NIE POZWALASZ KUPOWAC SIMSOW ZA KASE STAJENNA TO MUSIALAM JAKIS INTERES NA BOKU OGARNAC, NIE?
UsuńJAK TO NIE POZWALA SIMSÓW KUPOWAĆ :O
UsuńTO SKANDAL! Zefiryna zaraz potajemnie wyśle do Port sługę Hadżira z paczką Simsów! xD
Widzisz, Maj? WSZYSCY SA ZA MNA MUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
UsuńPort.
O matko... Więcej nie pije ;P
OdpowiedzUsuńPama :)
Hej! Z tej strony Lola! :)
OdpowiedzUsuńChciałabym serdecznie zaprosić cię na otwarcie nowej stajni :
http://lolachad.wix.com/dacarstud
W programie otwarcia wystawa i świetna zabawa!
Zapraszam,
Paulina "Lola" Chad .
Hej! Zapraszam na otwarcie nowej stadniny!
OdpowiedzUsuńhttp://w-s-k-e.blogspot.com/
W programie WKKW i loteria :)
http://www.hipodrom-arisha.blogspot.de/ ścieżka huculska i T. R. E. C!
OdpowiedzUsuń